Translate

wtorek, 31 stycznia 2017

Słodka tarta z bananami i borówkami amerykańskimi

Gdy ostatnio przygotowywałam quische, chciałam zrobić też coś dla niejadka, który nie lubi bakłażanów. Miałam w lodówce trochę borówek amerykańskich, a z  przygotowań do obiadu został kawałek ciasta francuskiego. Z misy pod oknem puszczały do mnie ciemno brązowe oczka banany. Początkowo miałam zrobić tylko jedną małą tartę, ale skończyłam na czterech. Musiałam oczywiście otworzyć następną paczkę ciasta, no cóż przynajmniej dla wszystkich starczyło. 

Do przygotowania czterech tarteletek potrzeba:

kawałek ciasta francuskiego ok. pół arkusza
1 dużego, mocno dojrzałego banana
200g borówek amerykańskich 
100g śmietany 36%
1 jajko
1 łyżeczkę cukru
odrobina mleka

Foremki do tart wyłożyłam ciastem francuskim i ponakłuwałam je widelcem. W misce zmieszałam dokładnie jajko, cukier i śmietanę. Zalewajka okazała się za gęsta, wiec dolałam do niej odrobinę mleka. W foremkach ułożyłam plastry banana i obsypałam je borówkami. Na koniec zalałam mieszaniną.

Piekłam w temperaturze 180 stopni Celsjusza do momentu kiedy masa się ścięła, a borówki puściły sok.

 
Tarteletki najlepiej smakowały na drugi dzień. Wyjęte prosto z lodówki. Smakują wtedy jak lody z owocami, a zamiast wafelka jest ciasto francuskie. 


sobota, 21 stycznia 2017

Quiche z bakłażanem, cukinią i serem kozim

Z quichem i tartą jest jak z prostokątem i kwadratem. Każdy quiche może być tartą, ale nie każda tarta może być quischem. Przede wszystkim quische musi być wytrawny, nie może być słodki, a na końcowe wypełnienie składa się śmietana i jajka. Może być przygotowany zarówno na cieście kruchym jak i francuskim. Mąż z podróży służbowych co jakiś czas przywozi mi mały quische z piekarni, która bardzo mi się spodobała, gdy byliśmy na urlopie, a on ma możliwość do niej czasem wdepnąć. Był to quische z bakłażanem, cukinią i kozim serem. Spróbowałam odtworzyć przepis w domu w nieco większej skali. Do przygotowania dania potrzebowałam:

1 opakowanie ciasta francuskiego
1 bakłażana
1 małą cukinię
200g sera koziego
6 jajek
100g śmietanki 30%
mleko
sól 
czarny pieprz 
oregano



Ceramiczną formę wyłożyłam ciastem francuskim, którego spód ponakłuwałam widelcem. Bakłażana i cukinie pokroiłam w kostkę, posypałam solą i przesmażyłam na oliwie z oliwek, żeby puściły sok i odrobinę zmiękły. Chciałam, żeby quische był dobrze ścięty i ciasto nie rozmokło. Ciepłe warzywa przełożyłam do formy z ciastem. Ser pokroiłam również w kostkę i wysypałam na wierzch. Jajka zmieszałam ze śmietaną i odrobiną mleka (ok. 70ml), a następnie wlałam do formy. Przyprawiłam solą pieprzem i oregano. Piekłam w temperaturze 200 stopni Celsjusza na złoty kolor. Sprawdzając patyczkiem czy dobrze się ścięło. Gdy góra była złota a środek odrobinę płynny zmniejszyłam temperaturę do 100 stopni i wyłączyłam termoobieg. Po 10-15 minutach quische był idealny. Jedyne ale mam do sera. Kupiłam twardy niedojrzewający, który zachował się jak mozzarella do zapiekania. Dużo lepszy byłby typu feta. Tak poza tym więcej uwag nie mam, bo quische wyszedł pyszny.



środa, 18 stycznia 2017

Warzywa w stylu azjatyckim

W moim domu warzywa są ważnym elementem posiłków. Niestety obiady, które mój mąż jada w pracy bywają ich pozbawione. Dlatego jak  tylko mogę staram się serwować ich jak najwięcej. Ostatnio wpadliśmy w cug jedzenia pałeczkami. Sprzyja to przygotowywaniu dań, których bazą są warzywa. Lubię jak są pocięte w zapałkę, wtedy nawet nielubiane przez niejadka marchewki są przyjemną przekąska, oczywiście w wersji na surowo. W zeszły łikend przygotowałam warzywa inspirowane kuchnią azjatycką. Mimo strasznie długiej listy składników poniżej jest to danie jednogarnkowe. Do przygotowania warzyw w wersji azjatyckie potrzeba:

50 g groszku cukrowego
1 marchewka
1 mały korzeń pietruszki
1/2 małego pora
1/2 żółtej papryczki chilli
1 czerwona papryka
2 ząbki czosnku
kawałek świeżego imbiru
łyżka sosu słodkie chilli
1/2 łyżki pasty z tamaryndowca
2 łyżki sosu sojowego
olej kokosowy

Imbir, czosnek i papryczkę chilli kroimy w cienkie plasterki, wrzucamy na rozgrzany olej kokosowy. Za nimi idzie marchewka, pietruszka i papryka pokrojone w zapałkę i por w plastry. Groszek cukrowy dodajemy w całości. Mieszamy wszystko na patelni albo w woku. Dolewamy sos chilli, pastę z tamaryndowca i sos sojowy. Wszystko dusi się we własnym sosie dopóki warzywa trochę nie zmiękną. 

Warzywa same w sobie są świetne. Jako danie obiadowe pasują na przykład do makaronu sobe (75g na dwie osoby w zupełności wystarczy). Można dodać na wierzch również krewetki w tempurze.



poniedziałek, 2 stycznia 2017

Sałatka izraelska

Bardzo ją lubię i chętnie jadłabym ją przez okrągły rok. Niestety w zimie warzywa u nas nie smakują słońcem i cały czar tego dania pryska. Wprowadziłam kilka zmian w oryginalnym przepisie, żeby choć trochę lata zatrzymać na talerzu. Zieloną paprykę zastąpiłam czerwoną szpiczastą, która w zimie nie smakuje jak papier i dodałam coś co nierozłącznie kojarzy  mi się z bliskim wschodem. 

Sekretem sałatki są świeże, pachnące warzywa, dlatego nie powinna dłużej stać w lodówce niż 24 godziny, wtedy traci swój urok. Do jej przygotowania potrzeba:

2 dużych dojrzałych pomidorów, najlepsze są malinówki
1 dużego ogórka
1 paprykę szpiczastą
1 dużą czerwoną cebulę
garść świeżych liści natki pietruszki
trochę świeżych liści mięty
łyżkę pasty sezamowej
3 łyżki oliwy z oliwek
sól
czarny pieprz
sok z jednej cytryny

Oliwę, pastę sezamową i sok z cytryny mieszamy ze sobą. Pomidory, ogórka, i paprykę pozbawiamy nasion. Kroimy je w drobną kostkę, a cebulę w jeszcze drobniejszą. Umyte listki siekamy. Wszystkie składniki mieszamy ze sobą i zalewamy wcześniej przygotowanym dresingiem. Na koniec przyprawiam solą i pieprzem.