Translate

poniedziałek, 20 kwietnia 2015

Kolorowe penne z fistaszkowym pesto

Brak czasu i kuchnia prowadzona pod kaprysy niejadka powoduje, że swoim obiadom nie poświęcam dużo czasu, a wręcz zjadam je bez planu. Te przypadkowe dania można w zasadzie podzielić na trzy grupy. Pierwsza: to co nie smakowało albo to czego w ogóle nie chciało tknąć dziecko i zostało bo perzcież nie wyrzucę. Druga grupa to posiłki gotowane z zamiarem podania ich dziecku, ale z możliwością alternatywnej wersji. Trzecia grupa to posiłki zrobione z tego co jadło dziecko, ale termin się kończy i trzeba to zużyć. Ten smakowicie wyglądający obiad jest połączeniem grupy drugiej i trzeciej.

Mój kochany niejadek lubi pesto, ale pod warunkiem, że jest ono domowe i zawiera trzy składniki plus sól. Pesto dla niejadka przygotowuję z:

liści  świeżej bazylii
orzechów arachidowych
oleju z orzechów arachidowych
ewentualna szczypta soli

Wszystko musi być gładkie, orzechy mogą się delikatnie odznaczać i wtedy jest smacznie. Pesto którego użyłam było z gatunku trzecia grupy. Trzeba zjeść bo pokryje się pleśnią. Piękny kolorowy makaron był pomysłem mojego syna który czasem lubi jak na talerzu coś się dzieje i jest barwnie.

Do przygotowania takiego jak na zdjęciu potrzeba:

arachidowe pesto
kolorowy makaron
suszone pomidory 
parmezan

Makaron ugotowałam al dente, (Połowę paczki zjadła niejadek Oczywiście na sucho, nie miał melodii na pesto. Po pochłonięciu góry kolorowych rurek zjadł łyżeczkę zielonej pasty, żeby przypadkiem w trakcie jedzenia nic się  nie zmieszało.) odcedziłam i do gorącego dodałam pesto oraz  pokrojone na kawałki suszone pomidory. Przełożyłam do talerza, posypałam z tartym serem i obiad był gotowy. Wyglądał jak zaplanowany dla mnie, a w zasadzie ja zjadłam przy okazji. Tak to niestety już jest, w końcu jestem mamą.


środa, 8 kwietnia 2015

Ostra zupa z nutką Azji

Od jakiegoś czasu chodzą za mną smaki wschodu. Jeśli ktoś zagląda na mojego drugiego bloga (http://kanapkazjedzona.blogspot.com/) też natrafi na podobne aromaty. Podejrzewam, że moje ostatnie upodobania są spowodowane wizytą w koreańskiej restauracji, która mnie absolutnie urzekła. Po raz kolejny miałam nadwyżki rosołu i uznałam, że zrobię zupę. Przekopałam lodówkę i znalazłam zestawienie warzywno-owocowe, które było idealne na orientalny krem. 

Do jego przygotowania potrzebowałam:
1/2 żółtej papryki
1/2 avocado
3 ząbki czosnku
1 dużą marchewkę
1 cebulę
sok z 1/2 limonki
1 1/2 l rosołu
2 papryczki chilli
sól 
pieprz
migdały



Obrane i pokrojone składniki wrzuciłam do garnka z rosołem, gdzie gotowały się do miękkości. Krojąc papryczki nie starłam się pozbyć się wszystkich pestek. Chciałam, żeby krem był mocno pikantny. Kiedy faza gotowania była zakończona, zmiksowałam wszystko blenderem, dodałam sok z limonki sól i pieprz. Nie dodawałam całej gamy przypraw zależało mi na wydobyciu smaku warzyw i avocado. Podawałam z prażonymi migdałami.