Jeśli mam wybierać wolę brokuły od kalafiora. Jednak czasem go kupuję dla równowagi. Ostatnio do obiadu był w wersji gotowanej z bułka tartą. Połowa została. Przeleżał dwa dni w lodówce i żeby nie dostał sam nóżek i nie wyszedł musiałam coś z nim zrobić. Uznałam, że najlepszym rozwiązaniem będzie zupa. Pomyślałam o kremie. Krem jest świetny, ale tylko wtedy gdy coś chrupkiego równoważy jego konsystencje. Kremowe zupy bez dodatków są po prostu nudne. Mogłam zrobić grzanki z pieczywa. Jednak postawiłam na lżejsze i mniej kaloryczne rozwiązanie. Na marchewkę.
Do przyrządzenia mojego kremu z kalafiora potrzeba:
1/2 ugotowanego kalafiora
3 chochle rosołu
garść posiekanej natki pietruszki
1 średnią marchewkę
2 garści obranych nasion słonecznika
sok z cytryny
czarny pieprz
sól
Przygotowanie tej zupy jest bardzo proste i bardzo szybkie. Różyczki kalafiora zagotowałam z rosołem i zmiksowałam blenderem. Dodałam posiekaną natkę pietruszki, odrobinę soku z cytryny, sól i czarny świeżo zmielony pieprz. W międzyczasie uprażyłam nasiona słonecznika, a marchewkę pokrojoną w kostkę wrzuciłam na suchą patelnię grillową i poczekałam aż się zarumieni. Przed podaniem krem z kalafiora posypywałam słonecznikiem i marchwią.
Zdecydowanie wole kalafior w takiej formie, taki z wody do mnie nie przemawia.
Translate
poniedziałek, 7 lipca 2014
czwartek, 3 lipca 2014
Szybka kolacja dla przyjaciół
Przed wyjazdami wakacyjnymi mam takie urwanie głowy, że nie mam czasu gotować. Obiady jem najczęściej na mieści (jest parę naprawdę fajnych miejsc we Wrocławiu) albo przygotowują coś sprawdzonego, szybkiego i absolutnie nudnego. Z ciekawszych dani, które ostatni zrobiłam były tarty. Wiem, że niedawno już o jednej pisałam, ale w sytuacji kiedy nie ma się czasu są one świetnym rozwiązaniem, szczególnie jeśli używa się gotowego ciasta francuskiego. Wieczorem mieli przyjść znajomi, godzina była niepewna, a stół nie mógł być pusty. Do końca nie wiedziałam ile będzie osób i w ogóle same niewiadome. Tarty są smaczne zarówno na ciepło jak i na zimno i pasują do większości trunków (od herbaty i soku przez piwo, aż do wysokich procentów). Dlatego przygotowałam dwie duże prostokątne, co spotkało się oczywiście z falą protestów współgospodarza (tarta musi być okrągła), ale cóż. Jak mają być goście musi być jakaś awantura, choćby taka tyci tyci.
Prócz tart zrobiłam jeszcze sałatę z kurczakiem na ostro, prażonym słonecznikiem w słodko kwaśnym dresingu. Pierwsza tarta była ewidentnie serowa. Do jej przygotowania potrzebowałam:
1 ciasto francuskie
1 opakowanie pomidorków koktajlowych
kawałek niebieskiego, twardego sera pleśniowego
kawałek brie
liście świeżego oregano
3 jajka
mleko
sól
czarny świeżo zmielony pieprz
Blachę wyłożyłam papierem, ułożyłam ciasto podciągając brzegi do góry, żeby zalewajka się nie wylała. Pomidorki pokroiłam w ćwiartki, a sery w kostkę. Rozłożyłam równo na cieście, zalałam jakami rozbełtanymi z mlekiem, posypałam solą, czarnym pieprzem i świeżym oregano z uprawy doniczkowej na balkonie.
Z drugą tarta postąpiłam dokładnie tak samo. Różniła się tylko zawartością. Prócz podstawowych składników potrzebowałam do jej przygotowania:
twardą fetę
2 małe cukinie
kilka plastrów parzonego boczku
tymianek cytrynowy
2 papryczki chilli
Cukinię obrałam bo miała twardą skórę, pokroiłam w plastry i równo poukładałam na cieście, a reszta składników wylądowała na niej w artystycznym nieładzie.
Wszystko zniknęło. Goście zjedli na zimno. Chyba smakowało, nikt nie narzekał na bóle brzucha. Przy moim ostatnim zabieganiu i roztargnieniu uważam to za mały sukces. Najbardziej chyba ucieszyło mnie to, że korzystałam z ziół, które sama wyhodowałam, a nie takich zmarnowanych z supermarketu.
Prócz tart zrobiłam jeszcze sałatę z kurczakiem na ostro, prażonym słonecznikiem w słodko kwaśnym dresingu. Pierwsza tarta była ewidentnie serowa. Do jej przygotowania potrzebowałam:
1 ciasto francuskie
1 opakowanie pomidorków koktajlowych
kawałek niebieskiego, twardego sera pleśniowego
kawałek brie
liście świeżego oregano
3 jajka
mleko
sól
czarny świeżo zmielony pieprz
Blachę wyłożyłam papierem, ułożyłam ciasto podciągając brzegi do góry, żeby zalewajka się nie wylała. Pomidorki pokroiłam w ćwiartki, a sery w kostkę. Rozłożyłam równo na cieście, zalałam jakami rozbełtanymi z mlekiem, posypałam solą, czarnym pieprzem i świeżym oregano z uprawy doniczkowej na balkonie.
Z drugą tarta postąpiłam dokładnie tak samo. Różniła się tylko zawartością. Prócz podstawowych składników potrzebowałam do jej przygotowania:
twardą fetę
2 małe cukinie
kilka plastrów parzonego boczku
tymianek cytrynowy
2 papryczki chilli
Cukinię obrałam bo miała twardą skórę, pokroiłam w plastry i równo poukładałam na cieście, a reszta składników wylądowała na niej w artystycznym nieładzie.
Subskrybuj:
Posty (Atom)