Sezon grillowy już w
pełni. Nawet mi udało wybrać się na łono natury i zażyć
przyjemności obcowania z komarami. Te potwory w tym roku gryzą
nawet w pełnym słońcu. Z wycieczki wróciłam z pocałunkiem
wampira na policzku. Mam na nie alergie i od razu wyskoczył mi trzy
centymetrowy bąbel. Grillowanie to bardzo przyjemne zajęcie,
spożywanie posiłków na dworze to też wyjątkowo przyjemne
zajęcie. Dzień przed planowanym wypadem przygotowałam
karczek wieprzowy. Potrzebowałam:
5 plastrów karczku
sól
czarny pieprz
oliwa z oliwek
gałązki świeżego rozmarynu
Karczek umyłam i rozgniotłam w palcach, przełożyłam do
plastikowego zamykanego pudełka. Polałam oliwą, nie żałowałam
soli i pieprzu. Na koniec między mięso powkładałam gałązki
rozmarynu. Na drugi dzień mięso (bez ziół) wylądowało na
grillu.
Kiełbasy nie próbowałam i nawet tego nie planowałam, kilka lat
temu skosztowałam takiej jednej i trafiłam na chrząstkę.
Obrzydzenie trzyma mnie do tej pory. Prócz standardowych warzywnych
szaszłyków, o których napisze kiedy indziej zrobiłam szaszłyki
owocowe. Składały się na nie:
1 melon cantaloupe
1/2 kg truskawek
Melona pokroiłam w kostkę wielkości truskawek i razem z
czerwonymi owocami ponadziewałam na patyki. Świetnie smakowały
takie na ciepło z rusztu. Do kwaskowatych truskawek świetnie pasuje
słodki, waniliowy sos. Grill się całkiem udał i myślę, że w na
urlopie będę miała jeszcze wiele okazji do eksperymentów. Tym
czasem moja musztarda biła rekordy popularności na ogrodowym stole.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz