Ciecierzyca kojarzy mi się przede wszystkim z daniami wegetariańskim. Przez myśl mi nie przeszło, że można ją łączyć z mięsem. Zostało mi w lodówce pudełko z ugotowaną ciecierzycą i nie bardzo miałam pomysł co z nią zrobić. Było jej, tak na oko, dwie szklanki. Postanowiłam, że zrobię to co zawsze. Wykombinuję coś z produktów, które są w lodówce i szafkach kuchennych, zanim część z nich będzie chciała wymaszerować. Znalazłam i wykorzystałam następujące z nich:
2 szklanki ugotowanej ciecierzycy
5 plastrów boczku
100 ml białego wina (bezalkoholowego)
łyżkę masła orzechowego
sól
czarny pieprz
2 garści świeżych liści szpinaku
Pewnego wyjaśnienia wymaga wino bezalkoholowe. Może oczywiście być alkoholowe. Ja miałam tylko bezalkoholowe ponieważ brzuch mi rośnie i alkoholu nie tykam. Mąż twierdzi, że ta wersja jest jak każde inne wino tylko ma posmak lekkiego rozczarowania. W potrawach nie czuć różnicy bo alkohol i tak odparowuje. Wracając do ciecierzycy. Plastry boczku pokroiłam na małe paseczki i wrzuciłam na rozgrzaną patelnię. Gdy się porządnie zarumieniły na patelni wylądowała ciecierzyca. Podlałam ją winem i dodałam solidną łyżkę masła orzechowego z fistaszków (moje miało kawałki niezmielonych orzechów). Kiedy wszystkie składniki dokładnie się połączyły zdjęłam patelnię z kuchenki. Gorącą ciecierzycę podałam na listkach świeżego szpinaku, jako dodatek do burgerów. Takie danie może być świetną przystawką albo nawet daniem głównym.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz