Pamiętam
nasze pierwsze spotkanie. Przypadkiem w sklepie dotknęłam jego
skóry, była tak aksamitna i delikatna. Zbliżyłam się do niego.
Nie mogłam się powstrzymać. Pachniał tak niesamowicie świeżo,
trochę cytrynowo. Położyłam na nim obie dłonie. Byłam tylko ja
i on. Otoczenie nie istniało. Działał na mnie tak magnetycznie.
Musiałam go mieć! Oszalałabym bez niego... Tak właśnie kupiłam
swojego pierwszego bakłażana. Nie miałam początkowo pojęcia, ani
pomysłu co z nim zrobić. Leżał kilka dni w lodówce w
towarzystwie cukinii, aż w końcu wylądowali razem na patelni.
Przez
ostatnie dwa tygodnie chodził za mną bakłażan. Nie przyrządzałam
go od zeszłego roku. Te najładniej pachnące o cudownej w dotyku
skórce nie występują niestety jeszcze w warzywniakach.
Kupiłam wczoraj takiego przystojniaka i dzisiaj się nim zajęłam.
Bakłażana przyprawiam zawsze tymiankiem. Mam w zamrażalniku
zatopiony w oliwie z oliwek zeszłoroczny tymianek z pewnego ogródka
działkowego, który latem plądruje co jakiś czas (za zgodą
właścicieli oczywiście), ale uznałam, że pierwszy tegoroczny
bakłażan zasługuje na świeże zioła. Kupiłam doniczkę pełną
rozczochranego tymianku i zabrałam się do gotowania. Podczas
zakupów zapomniałam limonki, ale dzięki pomocy pewnej młodej damy
mały zielony owoc szybko pojawił się w mojej kuchni. Do
przygotowania bakłażana w towarzystwie pomidorów potrzebuję:
1
bakłażana
2
łyżki oliwy z oliwek
2
ząbki czosnku
200g
pomidorów koktajlowych
1
puszkę pomidorów bez skórki
1/2
czerwonej papryki
1
papryczkę chili
świeży
tymianek
sól
czarny
świeżo mielony pieprz
Na
rozgrzaną patelnie wylałam dwie łyżki oliwy z oliwek, kiedy się
odpowiednio zagrzała, wrzuciłam bakłażana pokrojonego w kostkę i
pocięty w plasterki czosnek, posoliłam. Kiedy bakłażan się
zarumienił, dodałam paprykę pokrojoną również w kostkę,
połówki pomidorów koktajlowych i całą papryczkę chili, żeby
składniki przeszły jej smakiem, a danie nie było zbyt ostre. Potem
w rękach rozdrobniłam pomidory z puszki i wlałam płynną
zawartość metalowego opakowania. Mieszałam i dokładałam kolejne
listki świeżego tymianku, po dziesięciu - piętnastu minutach
całość była gotowa. Nie szczędząc pieprzu dokonałam finalnego
przyprawiania.
Takie
warzywa zjadam bez dodatków, ale znam amatorów tortilli z takim
nadzieniem. Przypadkiem dwoje takich amatorów kręciło mi się po
domu, a i tortille się znalazły. Do wersji w kukurydzianym placku
dodałam ser żółty. Taki mocno twardy o wyrazistym ostrym smaku. I
na tym zakończyłam mój dzisiejszy pobyt między garami.
Strasznie mi się podobają Twoje ilustracje :)
OdpowiedzUsuńCiesze się :D Dzięki:D
OdpowiedzUsuń