Nie znam się kompletnie na grzybach, za to lubię je jeść. Nigdy ich nawet nie zbierałam, nie licząc jednego wypadu. Miałam kilka lata i z mamą pojechałam do rodziny na Litwę. Był to czas zaraz po Czarnobylu. Pamiętam jak przez mgłę, że wybraliśmy się do lasu i zbieraliśmy kurki, było ich strasznie dużo. Ludzie przy drogach sprzedawali je na worki. Tymczasem tu i teraz gotuję. Zdarza mi się robić coś ze wspomnianych kurek, ale w zasadzie to wolę pieczarki, które chyba grzybami nie są. Jakiś czas temu zrobiłam sobie kasze gryczaną z nimi. Wyszła mi świetna. Opędzlowałam całą patelnię za jednym zamachem. Postanowiła, że jak przyjdzie jesień i zacznie się sezon to zrobię to samo tylko z prawdziwymi grzybami.
Poszłam na targowisko i oniemiałam. Tyle grzybów to ja już dawno nie widziałam. Ponoć w tym roku jest dobry sezon. Nie miałam pojęcia, które wybrać. Podgrzybki mi ładnie wyglądały. Kupiłam ich chyba z 200g, ale pewna nie jestem. Całkiem nieżle smakowały, ale chyba bardziej nadają się do słoika z octem niż do kaszy. Bądź co bądź jak kupiłam to zrobiła. Następnym razem przetestuję borowiki. Do przygotowania moich grzybków z kaszą potrzeba:
100g kaszy gryczanej
200g grzybów leśnych
1 średnia cebula
natka pietruszki
masło
olej
sól
pieprz czarny
Grzyby oczyściłam z listków i innych gałązek, a potem obgotowałam. Trzymałam je w garnku jakieś 5 minut. W między czasie podsmażyłam na maśle z dodatkiem oleju cebulę na złoto. Odsączone grzyby przełożyłam na patelnię, odrobinę posoliłam i smażyłam, kiedy uznałam, że już im wystarczy dodałam pieprzu. Wsypałam do nich kaszę gryczaną, dodałam pół łyżki masła i dużo siekanej natki pietruszki. Tyle, obiad był gotowy.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz