Zaczęło się od nieudanej imprezy. Impreza to za duże słowo, spotkania towarzyskiego. Miało być, a w końcu nie było. Za to sąsiedzi przyszli. Niestety byli już po kolacji. Efektem całego zamieszania była pełna lodówka. Planowałam miedzy innymi przygotować sałatkę z kurczakiem. Mięso pokroiłam w kostkę oblałam odrobiną oleju słonecznikowego, posypałam słodką papryką, pieprzem cayenne i solą, zostawiłam na godzinę w lodówce i usmażyła. Zamiast wrzucić gotowego kurczaka do sałatki trzymałam go jeszcze dwa dni w lodówce i robiąc co tygodniowy rekonesans, uznałam, że nadszedł czas sałatki, bo inaczej wszystko wyjdzie stamtąd na własnych nóżkach.
Wśród znalezisk było:
1 opakowanie rukoli z botwinką
200 g kurczaka
1 granat
1 limonka
resztka białego, półwytrawnego wina
Liście umyłam i osuszyłam. Kurczaka musiałam wskrzesić, więc wrzuciłam go na patelnię z łyżką gorczycy. Jak się zagrzał i przeszedł aromatem ziaren jego walory smakowe zdecydowanie się podniosły. Nasionami z połowy granatu obsypałam rukolę z botwinką. Dodałam kurczaka, a z wina, połowy limonki i łyżeczki miodu gryczanego zrobiłam dresing. Smak był naprawdę wybuchowy.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz