Translate

sobota, 1 czerwca 2013

Chałwa: słodki dzień dziecka

Czemu chałwa? W tym przypadku moje motywy były inne niż zwykle. Nie chodziło o spróbowanie czegoś nowego czy zrobienie komuś przyjemności albo przygotowanie posiłku. Chciałam udowodnić sama przed sobą, że potrafię coś lepiej zrobić, a dokładnie ładniej. Nie lubię chałwy, w odróżnieniu od kilku fanatyków których znam. Nigdy nawet nie zastanawiałam się jak i z czego się ją robi. Dwa dni temu zostałam oświecona. Jednak po kolei.


Pogoda była paskudna, miałam lenia i czułam się śpiąca, żeby coś szumiało włączyłam telewizor. Z reguły tego nie robię, bo telewizor kradnie mi czas. Jak coś mnie zainteresuje to stoję i gapię się w ekran jak ciele na malowane wrota. Przeskakiwałam po kanałach i trafiłam na polski program około kulinarny. Nie przepadam za prowadzącą i za formułą, ale treści są ciekawe. Okazało się, że pokazują tam też recepty. Odcinek był o słodyczach i jakaś pani opowiadała jak robi się chałwę. Byłam zaskoczona, że jest ona tak prosta w przygotowaniu. Pani z telewizji wszystko świetnie wyjaśniła, a ja wchłonęłam przepis jak gąbka. Zaskoczył mnie wygląd i sposób prezentacji słodkiego przysmaku. Zirytowało mnie to do tego stopnia, że postanowiłam też zrobić chałwę, ale ładniejszą. 


Zamiast plastikowych pudełek, a'la pudełka na śledzia z garmażerki i foli spożywczej użyłam sylikonowej foremki na babeczki, z której bez problemu chałwa sama wypadła. Nie szukałam przepisu. Uznałam, że wskazówki z przed dwóch dni mi wystarczą. Chciałam przygotować coś smacznego, słodkiego (w końcu dzisiaj dzień dziecka) i ładnego. Nie zrobiłam płaskich, nie równych placków z powbijanymi na wierzchu pistacjami i z odbitymi palcami. Moja chałwa wyglądała jak mini torciki. Może zachowuję się jak marudna zołza, ale jestem przeczulona na punkcie doznań estetyczny. Jak coś jest brzydkie nie chce się tego jeść. Wspominałam już o tym w tekście o cukinii i mango. Coś mnie chyba ostatnio w tym względzie ugryzło i podejrzewam, że nie ostatni raz wytrząsam się na temat estetyki w kuchni. 


Wracając do chałwy. Brak mi doświadczenia w materii mielenia sezamu i  nie mam odpowiedniego sprzętu, który umiałby sobie poradzić jednorazowo z sześciuset gramami nasion. To też musiałam się pobawić i prace podzieliłam na trzy etapy. Wzięły się to z trzech smaków, które postanowiłam zrobić. Do zapełnienia dwóch wytłoczek na babeczki potrzeba:


200g sezamu
100g miodu





Zmielony na gładką masę sezam połączyłam z miodem i baza była gotowa. Potem dokładałam  dodatki. Jako pierwszą przygotowałam chałwę z pistacjami (były solone więc je przepłukałam) Na dnie wytłoczki włożyłam ładne, zielone połówki, a resztę orzechów posiekałam i zmieszałam z masą, którą następnie przełożyłam do foremki. 


Drugi smak jaki sobie wykoncypowałam to chałwa arachidowa. Nie solone orzech zmieliłam na gładką masę i dodałam do bazy z sezamu. Połączyłam je tak, żeby oba kolory były widoczne w końcowym efekcie, a chałwa była marmurkowa. Część fistaszków posiekałam bardzo drobno i ułożyłam na dnie foremek przed przełożeniem masy. 
Ostatni smak jaki dzisiaj zrobiłam to chałwa waniliowa. Do masy dodałam po prostu startą laskę wanilii. Na dno wytłoczek wysypałam trochę orzeszków piniowych i przełożyłam chałwę. 


Zgodnie z zaleceniami pani z telewizji trzymałam całość w lodówce przez dwie godziny. Nie lubię chałwy, ale ta mi smakowała i ładnie wyglądała, no przynajmniej lepiej niż ta w telewizorze. Zresztą, jak ktoś ma ochotę skrytykować moje poczucie estetyki to zapraszam do obejrzenia zdjęć na fb.




1 komentarz:

  1. Hej !
    Nominuję Cię do Liebster Blog Award. Więcej informacji znajdziesz tutaj :
    http://deliciousjourneyy.blogspot.com/2013/06/domowa-granola-i-cwiczenia-z-ewa.html
    Pozdrawiam !

    OdpowiedzUsuń