Translate

środa, 22 maja 2013

Trochę słodki i trochę ostry kurczak, który słoika nie widział

W ostatni łikend, miałam okazję urzędować po raz kolejny w nieswojej kuchni. Byłam z synem u rodziców. Miałam zamiar trochę odpocząć i nie gotować. Strach przed kuchnią po ostatnim wielkim pieczeniu tlił się jeszcze gdzieś w środku. W okolicy południa mama zaczęła przeprowadzać mały researcher, w celu stwierdzenia kto na co ma ochotę. Ja nie miałam zdania. Mały nie odpowiedział, był straszliwie zajęty czytaniem Encyklopedii Star Wars. Z kręgu milczenia wyłamał się ojciec, który stwierdził, że dawno nie jadł ryżu z takim sosem ze słoika. 

Nie miałam ochoty na gotowanie, ale opcja obiadu ze słoika zmroziła mi krew w żyłach. Nie to, abym była jakąś straszną przeciwniczką słoików. Swego czasu to nawet byłam ich wielbicielką, ale teraz kiedy większość produktów z benzoesanem mi szkodzi, nie chętnie po nie sięgam. Sytuacja dojrzała do tego, żebym wzięła się za gotowanie. Poprosiłam mamę, żeby kupiła podwójny płat z kurczaka i ugotowała ryż. Po resztę zakupów poszłam z małym i przy okazji zaliczyliśmy całkiem długi spacer. Wchodząc do sklepu, nie wiedziałam do końca czego chcę. Ostateczna wizja narodziła się gdzieś między działami warzywnym, a owocowym. Planowałam zrobić sos niepomidorowy i coś z nutką orientalną. Trochę pokręciliśmy się po sklepie, dałam się naciągnąć na ciasteczka i spędziliśmy sporo czasu przed regałem z przyprawami. Jako zawodowo czynny bibliotekarz, doszukuję się jakiegoś porządku i układu w tych małych torebkach. Nigdy go jeszcze nie odnalazłam, choć wciąż mam nadzieję.  Niestety zawsze trafiam na ścianę chaosu. Nie lepiej było by to ustawić w układzie alfabetycznym albo chociaż rzeczowym? 

Zakupy zrobiłam, nie udało mi się kupić niesolonych fistaszków, więc zadowoliłam się tymi przyprawionymi. Przed posiekaniem po prostu je opłukałam. Daniem na sobotni obiad był kurczak słodko-ostry, do jego przygotowania potrzeba:

2 duże filety z piersi kurczaka
100g fistaszków
1 średnia zielona papryka
2 duże czerwone papryczki pepperoni
1 łyżka oleju kukurydzianego
9 krążków ananasa z puszki
syrop z ananasów
kurkuma mielona
pieprz kajeński
cynamon
sól
sok z połówki limetki
1/2 łyżki skrobi ziemniaczanej


Fistaszki opłukałam i posiekałam, paprykę zieloną pokroiłam na nieduże paski, pepperoni w plasterki, a kurczaka i ananasa w kostkę. Orzeszki uprażyłam na suchej patelni. Na patelnię po fistaszkach wlałam olej i go rozgrzałam po czym smażyłam kurczaka aż osiągnął złoty kolor. Wtedy dodałam oba rodzaje papryki, ananasa i zalałam syropem. Kiedy wszystko się poddusiło, wsypałam orzeszki, pieprz i kurkumę. W zasadzie to sporo kurkumy, a mało pieprzu, przecież pepperoni sama w sobie jest dość ostra. Doprawiłam kilkoma szczyptami soli i cynamonu. Wcisnęłam pół limetki. Na koniec w małej ilości zimnej wody roztrzepałam pół łyżki skrobi i zagęściłam nią sos. Mi osobiście smakowało. Ojciec początkowo kręcił nosem, że mu za słodko, ale jak zamiast ananasa natrafił na pepperoni to przestał marudzić, a pozostali w ogóle nie narzekali. 




Brak komentarzy:

Prześlij komentarz