Dostałam
w gratisie od szefa wolne, to robię w domu zaległe porządki.
Zawsze wydaje mi się, że jest tych zaległych spraw tak dużo, a
potem okazuje się, że do wczesnego popołudnia udaje mi się
wszystko zrobić. Dzisiaj było podobnie. Za oknem deszczowo, ale
przynajmniej wiosna. W kuchni mam krótką firankę i odnoszę wrażenie,
że drzewa które są za szybą zielenią się na moim parapecie obok
doniczek z ziołami. Na dwór nie ma po co wychodzić, chyba że ma
się ochotę założyć kalosze i poskakać po kałużach i wrócić
z mokrymi nogawkami. A takich amatorów to ja znam i spacer już
zaliczyliśmy. Uznałam, że wieczorem zrobię coś dla siebie. Jak
rozbójnik zaśnie poczytam sobie książkę przy filiżance herbaty
z cytryną. Pogoda taka coś nie bardzo. Przydałoby się coś
połasować do tego czytania. Pojawiła się zachciewajka.
Zachciewajka na ślimaki drożdżowe z rodzynkami.
Kiedyś
nie znosiłam rodzynek. Może nie podobały mi się, bo są takie
pomarszczone. Może dlatego, że musiałam pić z nich wodę (Już
tłumaczę, zalewa się rodzynki wrzątkiem i jak wystygną wypija
się wodę, to pomaga przy problemach gastrycznych, a jako dziecko
miewałam bóle brzucha). Powody są mało istotne, teraz je po
prostu lubię i mam na nie ochotę. Uznałam że upiekę kilka
bułeczek, nie za wiele, bo nie będzie miał kto ich zjeść. Na
„nie za wiele” ślimaków z rodzynkami potrzeba:
250g
mąki pszennej
20g
świeżych drożdży
100g
cukru pudru
35g
masła
szczypta
soli
100g
rodzynek
125ml
mleka
1
żółtko
1
garść siekanych migdałów
Mąkę
przesiałam i zrobiłam pośrodku dołek. Do filiżanki wlałam
trochę mleka i podgrzałam je w mikrofali, żeby było ciepłe
dodałam łyżeczkę cukru, pokruszyłam drożdże i dokładnie
wymieszałam, a następnie wlałam do dołka. Kiedy drożdże wyrosły
wsypałam cukier, wlałam masło rozpuszczone, połączone z mlekiem
i dodałam solidną szczyptę soli. Wyrobiłam ciasto i odstawiłam
do wyrośnięcia w ciepłe miejsce, przykryte ścierką. W między
czasie zagotowałam wodę i zalałam wrzątkiem rodzynki, żeby
zmiękły. Kiedy ciasto wyrosło dodałam je do niego, delikatnie
wyrabiając i podsypując mąką. Następnie odrywałam nieduże
kawałki, robiłam z nich wałeczki i zwijałam w ślimaki, które
układałam na blaszce wysmarowanej masłem (papier do pieczenia
wyszedł). Żółtko roztrzepałam z odrobiną mleka i posmarowałam
nim uformowane bułeczki. Na koniec moje ślimaczki posypałam
siekanymi migdałami. Pozwoliłam im jeszcze rosnąć przez około 20
minut. Wsunęłam blachę do piekarnika rozgrzanego do 220°C.
Wyjęłam ślimaczki jak były złote, a w całym mieszkaniu
pachniało.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz