Translate

sobota, 13 kwietnia 2013

Nie ma jak lodówka rodziców

Wybrałam się z synem na łikend do rodziców. Jak tylko zdjęłam buty, pierwsze mocno bezwiedne kroki skierowały się do kuchni. Drżąca dłoń otworzyła lodówkę. Jej zawartość mnie olśniła i nie mogłam się powstrzymać. Mimo diety, na której wiecznie jestem i prawie nie jem chleba, a jak już to tylko ciemny, wsunęłam pięć kromek świeżego pachnącego chleba pszennego. Lodówka rodziców jest zawsze ciekawsza od własnej i jest w niej zawsze coś tak smacznego, że nie można się oprzeć. Nie jest to tylko moja opinia, podzielają ją również moi znajomi i przyjaciele. 

Na drugi dzień rano było troszkę lepiej. Nie biegałam już tak do lodówki. Zanim zabrałam się za śniadanie zdążyłam się jednak zapytać mamy co będzie na obiad. Po cichu liczyłam na naleśniki z serem. Uwielbiam je, ale sama ich nie robię. Właściwie nie wiem dlaczego? Są chyba czymś co się je tylko u mamy.  Niestety naleśników nie było. Okazuje się, że nikt z domowników za nimi nie przepada, mój syn jada tylko naleśniki z cukrem pudrem. Musiałam się obejść smakiem. Zostało jednak coś na pocieszenie. Danie, którego nie przygotowuje bo mój niejadek nie je sosów, chyba, że jest to domowej roboty sos czosnkowy. Z czwartkowego obiadu zostały w lodówce dwa plastry schabu w sosie. Mniam. Postanowiłam, że muszę sama sobie to czasem robić. Do przygotowania schabu w sosie własnym potrzeba:

5 plastrów schabu bez kości
2 średnie cebule
1 średnia marchewka
100 ml śmietany 18%
1 łyżeczka mąki pszennej
pieprz czarny ziarnisty
pieprz czarny mielony
sól
olej

Najpierw oczywiście trzeba umyć schab, potem podsmażyć go na suchej patelni, aż z obu stron będzie mocno rumiany. Tak oporządzone mięso przekładamy do garnka. Patelnię należy opłukać szklanką wody i przelać jej zawartość do garnka. Na tej samej osuszonej patelni trzeba na łyżce oleju zeszklić pokrojoną w piórka cebulę, która następnie ląduje w garnku, a prócz niej pokrojona w plastry marchewka, pieprz ziarnisty i sól. Na małym ogniu dusimy mięso, aż zrobi się miękkie. Jak mięso jest już takie jak należy, trzeba dolać śmietanę z roztrzepaną w niej mąką.Gotuje się to jeszcze przez dwie, trzy minuty. Można doprawić mielonym pieprzem, ale to już zależy od podniebienia.

Dzisiejszy obiad był bardzo klasyczny. Schabowy, ziemniaki i mizeria. Mniam. Nawet niejadkowi smakowało. Od razu zakomunikował, że ogórki w śmietanie to jego ulubione. Oczywiście wcześniej jeszcze był rosół. Nie ma jak u mamy wszystko smakuje lepiej. Następnym razem jak przyjadę będę musiała ją zmusić do zrobienia karpatki. Ciasto, które powinno być zamiennie nazywane bombą kaloryczną jest moją cichą miłością. Mam z nim niestety jeden problem. Potrafię zjeść pół blachy zanim do mózgu dotrze informacja, że brzuch jest pełny. Koniec końców jest taki, że umieram z przejedzenia, a i tak mam ochotę na jeszcze.



2 komentarze:

  1. Fajnie piszesz, podoba mi się. Przepis bardzo trafiony, dla wszystkich. Pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń