Translate

sobota, 3 sierpnia 2013

Zimna zupa z botwinki

Czemu akurat zimna zupa? Powód jest banalny. Upał. Przy takiej temperaturze jaka panuje na zewnątrz i przy tym rozgrzanym, wrednym słońcu na bezchmurnym niebie innej zupy nie da się zjeść. Poza tym mam jeszcze jeden powód, żeby zrobić chłodnik. Pojawiły się u mnie nieprzyjemne skutki uboczne dłuższego przebywania u rodziców. Może nie byłoby tak źle, gdyby nie zmniejszony poziom ruchy w stosunku do mojego typowego dnia nie na urlopie. Dużo nie przytyłam, ale fałdka na brzuchu się zrobiła. Dlatego wypowiadam jej wojnę i ograniczam węglowodany. Ponoć nie jest to najzdrowsza dieta, ale na mnie działa. Ostatnio w trakcie wizyty w supermarkecie, trafiłam na wyprzedaż książek i  na jedną dotyczącą takiego sposobu odżywiania. Napisała ja Amanda Cross, pani o której nigdy wcześniej nie słyszałam, a chyba byłoby warto się zainteresować. Książka dieta niskowęgowodanowa  prócz przepisów, które wyglądają niesamowicie smacznie, zawiera obszerny wstęp, z którego można dowiedzieć się ciekawych i ważnych rzeczy o tej diecie i o jedzeniu.

Wracając do mojego chłodnika. Przepis mam od mamy, a część składników od sąsiadki Zosi, dlatego nie do końca jestem pewna proporcji. W warzywniku wszystkie pęczki mają taką samą objętość, a tu miara mierzona jest gestem. Według mamy ta zupa to chłodnik litewski i pewnie ma rację, nie byłam na tyle dociekliwa, żeby sprawdzić wiarygodność tej informacji. Zupę  można przygotować na śmietanie, ale ja stawiam na wersję mniej kaloryczną z maślanką i kefirem. Można ją również podawać z jajkiem, jeśli ktoś lubi. Jedno jest pewne jest to zupa sezonowa, a sezon na nią jest teraz. Do przygotowania chłodnika litewskiego potrzeba:

1 pęczek botwinki
1 dużego świeżego ogórka
1 pęczek kopru
1 pęczek szczypiorku
1000 ml maślanki
250 ml kefiru
sól
pieprz



Wieczór wcześniej przygotowałam botwinkę, oczyściłam ją i drobno pokroiłam. W garnku zagotowałam wodę , ok. pół litra i wrzuciłam do niej młode buraczki, dodałam trochę soli i łyżkę octu. Kiedy botwinka zrobiła się miękka zgasiłam gaz i dałam jej odpocząć do rana. Skoro świt wlałam do garnka maślankę i kefir, dodałam drobno posiekany szczypiorek i koper. Ogórka obrałam i pokroiłam w małą kostkę, on też wylądował w garnku, przyprawiłam jeszcze odrobiną pieprzu i soli. Przykryłam garnek i schowałam do lodówki. Chłodnik miał piękny kolor, a smakował jeszcze lepiej niż wyglądał. Kiedyś uważałam takie zupy za nie jadalne, ale zmieniłam zdanie. Dlaczego? Pewnie dlatego, że są smaczne i zdrowe albo po prostu jestem starsza i jem wszystko. 



2 komentarze:

  1. pysznie,szkoda że bez zdjęcia.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Są zdjęcia ale nie na blogu. :D
      https://www.facebook.com/media/set/?set=a.413948398725300.1073741864.339436386176502&type=1

      Usuń