Translate

sobota, 27 lipca 2013

Papryka w sezonie, sezon na faszerowanie papryki

Przyszły wakacje i wyjazd do rodziców jest jednym z punktów obowiązkowych. Już kilka razy pisałam, że niepewnie czuję się w obcych kuchniach, a właściwie to w kuchniach, które mają swoją gospodynię. W kuchni mojej matki jest tak samo. Wszystko jest na niewłaściwym miejscu. W lodówce i szafkach brakuje to tego, to tamtego. Będąc tu jednak staram się trochę pomagać i czasem coś gotuje. Ostatnio na obiad była papryka faszerowana według jej przepisu. Jak skończyłyśmy gotowanie to uznałam że zrobiła bym to trochę inaczej, dodałabym suszone pomidory na przykład, ale przepis mamy to przepis mamy i dzisiaj będzie o nim.

Mamy sezon na paprykę i jej ceny spadają. Ostatnio w jednym z dyskontów była bardzo korzystnej ofercie, więc decyzja o obiedzie zapadła w kilka sekund. Zawsze mi się wydaje, że faszerowanie czegokolwiek to pracochłonny i trwający za długo proces, a wcale tak nie jest. Przygotowanie warzyw z mięsem i ryżem to kilka minut roboty i obiad na dwa dni jest gotowy, jeśli oczywiście ma się odpowiednio duży garnek. Do przygotowania papryki z mięsem według przepisu mojej mamy potrzeba:


750 g mięsa mielonego
150 g ryżu
1 duża cebula
3 pomidory
7 średnich papryk
100 g masła
czarny pieprz
sól
Ryż należy sparzyć, wymieszać go z mięsem i drobno posiekaną cebulą. Jeszcze pieprz, sól i można faszerować. Odcinamy górną część z ogonkiem i wyciągamy gniazda. Wkładamy farsz mocno go ugniatając, ma się zmieścić jak najwięcej. Wlewamy do garnka ok. dwie szklanki wody i układamy pionowo papryki. Na wierzchu, układamy plastry masła i pomidory pokrojone w ósemki, przykrywamy garnek i na małym ogniu gotujemy przez jakieś półtorej godziny.




poniedziałek, 15 lipca 2013

Bezglutenowe placuszki z łososiem

Wybrałam się w odwiedziny do rodziców. Nie zawsze jestem na bieżąco z tym co się u nich dzieje. Jak przyjechałam to się okazało, że moja siostra nie toleruje glutenu. Widziałam w restauracyjnych menu znaczki, że danie jest bezglutenowe, słyszałam, że ktoś ma nietolerancje na gluten, ale co to i czego nie można jeść, to nie wiedziałam. Samo pojęcie słyszałam, ale definicję... No cóż dopóki nas coś bezpośrednio nie dotyczy to mało nas to obchodzi.

Skoro problem zaczął mnie pośrednio dotyczyć,a i tak grasowałam w kuchni uznałam, że coś jej przygotuję. Nie bardzo wiedziałam, czego mogę użyć. Znalazłam długą tabelkę w internecie. Skonfrontowałam jej zawartość z zawartością lodówki i szafek, a w efekcie końcowym pojawił się recept. Usmażyłam placuszki z łososiem. Do ich przygotowania potrzeba:

1/2 szklanki kaszy kukurydzianej
1 puszkę łososia w oleju
4 papryczki pepperoni
2 jajka
sól
pieprz kolorowy

Kaszę kukurydzianą ugotowałam według zaleceń, kiedy wystygła przełożyłam ją do miski, dodałam odsączonego łososia i pokrojone drobno papryczki. Wbiłam dwa jajka, przyprawiłam solą i pieprzem i usmażyłam na oleju kukurydzianym, bo taki akurat znalazłam.

Same placki to trochę mało. Przygotowałam do nich cukinię z melonem miodowym. Trochę minęła mi mania na cukinię, ale jeszcze nie do końca. Lubię ją zestawiać ze słodkimi owocami. Zabrakło mi granatu, niestety nigdzie w okolicy nie można było dostać. Planowałam gotowe danie posypać świeżymi czerwonymi kuleczkami, no cóż nie można mieć wszystkiego. Do przygotowania cukinii oprócz patelni grillowej potrzebowałam:

1  średnią cukinię
1/2 melona miodowego
pieprz
sól
1/2 cytryny (sok)

Cukinię pokroiłam w cienkie półksiężyce, przełożyłam na rozgrzaną patelnię. Mieszałam dosyć często i czekałam, aż cukinia się zarumieni, wtedy wrzuciłam na patelnię pokrojonego w cienkie plasterki melona. Odparowałam zawartość patelni, przyprawiłam, dodałam sok z cytryny i na tym koniec.






środa, 3 lipca 2013

Przekąska do zimnego piwa

Wreszcie wakacje! Zapowiadali straszne upały. Liczyłam na słońce. Po tylu miesiącach przedłużającej się zimy miałam nadzieję wreszcie się po opalać, a tu... Nie wypada używać publicznie niecenzuralnych słów. Moje marzenia o byciu kotlecikiem i smażyć po pół godziny z każdej stronę muszą jeszcze trochę poczekać. Póki co jest parno, duszno i na deszcz się zbiera. Może przynajmniej jakaś porządna burz będzie, o tak dla rozrywki. Ja w ogóle to lubię deszcz, ale nie jak wreszcie mogę się polenić. 


Tym czasem jest okrutnie gorąco i miło jest sobie posiedzieć pogapić się w przestrzeń na naturę albo architekturę i chłeptać coś zimnego. Wybór napoi jest spory i chyba coś napisze o takich domowej roboty, ale to następnym razem. Teraz warto sobie pofolgować i skoro minęła godzina 13.00 można pozwolić sobie na jakieś procenty. Na skwar najlepsze jest białe wino stołowe rozcieńczone gazowaną wodą mineralną, ale kto co lubi. Niektórzy preferują zimne piwo z puszystą pianką.


Jak już się coś popija, to też chce się coś przegryźć. Sklepowe półki uginają się od przekąsek, mniej lub bardziej niezdrowych. Najczęściej do piwa wybiera się chipsy albo fistaszki czy paluszki. Warto jednak czasem spędzić trochę czasu w kuchni i spróbować czegoś innego. Na przykład ptysi z camembertem i papryczkami pepperoni. Do ich przygotowania potrzeba:

100g masła
100g mąki
2 jajka
ok. 100g camemberta
2 papryczki pepperoni 
sól 
czarny pieprz
olej
200ml wody



Wlałam do garnka wodę i rozpuściłam w niej masło, kiedy mieszanka się zagotowała wsypałam mąkę i mieszałam trzepaczką, aż masa zrobiła się gładka. Jestem wyjątkowo niecierpliwa, więc, żeby szybciej wystygło postawiłam garnek przed wentylatorem. Roztrzepałam jajka i połączyłam je z masą. Camembertem starłam wcześniej na dużych oczkach. Dla ułatwienia zadania, najpierw go zamroziłam, wtedy łatwiej idzie. Wcześniej też przygotowałam sobie dwie papryczki pepperoni. Pokroiłam je w drobną kostkę, wybrałam zieloną i czerwoną, daje to zdecydowanie lepszy efekt wizualny. Ser i papryczki połączyłam z ciastem, posypałam solą i dużą ilością pieprzu. Ptysie smaży się na głębokim tłuszczu. Napełniłam garnek olejem i poczekałam, aż mocno się rozgrzeje. Kładłam na tłuszcz po kilka porcji ciasta, które bardzo szybko nabierało złotego koloru. Pasowały do piwa, myślę że za kilka dni powtórzę proceder.